Zakupowy detoks, czyli wyzwanie #majbezzakupów
Jeśli śledzicie mój profil na Instagramie, a szczególnie InstaStories, to zapewne wiecie, że z początkiem maja rozpoczęłam mój zakupowy detoks, dołączając do wyzwania #majbezzakupów. Wyzwanie to organizowane jest przez Anię, prowadzącą profil pinkishbeauty i oczywiście wszystko odbywa się na Instagramie 😉
Jeśli nie znacie jeszcze profilu Ani, to bardzo Was zachęcam do zaglądnięcia do niej. Znajdziecie u niej wiele inspiracji, recenzji, a także informacji o wszelkiego rodzaju promocjach i zniżkach. Oczywiście poza wyzwaniem, bo teraz grzecznie unikamy tego typu rozrywek 😀
A wracając do samego wyzwania, dla mnie jest to świetna okazja do poznania siebie, swoich uzależnień zakupowych oraz do sprawdzenia swojej wytrzymałości. A wierzcie mi, że momentami wcale nie jest to takie proste 😉
Ponieważ dzisiaj mija połowa maja, czyli jesteśmy praktycznie w połowie wyzwania, dlatego chciałabym opowiedzieć Wam nieco o samej jego idei, o tym jak wygląda ono w praktyce i dlaczego warto się go podjąć 🙂
Zakupowy detoks, czyli wyzwanie #majbezzakupów
Zacznę od tego, że nie jest to pierwsze moje wyzwanie tego typu. W podobnym wyzwaniu, oczywiście organizowanym przez Anię – pinkishbeauty, po raz pierwszy brałam udział w listopadzie zeszłego roku. Było to naprawdę ciekawe doświadczenie, które pozwoliło mi nie tylko na zaoszczędzenie paru groszy, ale również na wykorzystanie większej części moich kosmetycznych zapasów 😉
Poprzednie wyzwanie różniło się jednak od obecnego tym, że wtedy nie kupowałyśmy jedynie kosmetyków. Tym razem, wyzwanie dotyczy wszystkich zakupowych zachcianek, nie tylko tych kosmetycznych. Tak więc w maju nie kupujemy kosmetyków, ubrań, butów, torebek, biżuterii, dodatków do domu, itd., itp.
Oczywiście, normalnie kupujemy rzeczy codziennego użytku, takie jak środki czystości, środki higieniczne, leki, a także prezenty dla bliskich, czy artykuły spożywcze. Nie chodzi przecież o to, aby całkowicie popaść w ascezę, a jedynie o to, aby nie ulegać manii kupowania wszystkiego, tylko dlatego, że taniej, że promocja, że i tak się zużyje 😉
Jak przetrwać taki zakupowy detoks?
Na pewno łatwiej mają ci, którzy nie są zakupoholikami – żartuję! 😀
Myślę, że każda z nas dała się nie raz, nie dwa skusić jakiejś promocji, zniżce, tudzież wyprzedaży, nawet jeśli zakupu nie planowała. Ba, ileż to razy, idąc do sklepu po przysłowiowe bułki, wracamy z nadprogramowymi zakupami 😉
Dlatego ja, zwłaszcza podczas wyzwania, chodzę na zakupy z wcześniej przygotowaną listą i nie kupuję nic ponad to, co się na niej znajduje. Dodatkowo, szerokim łukiem omijam drogerie, sklepy z ciuchami, a przede wszystkim centra handlowe 😀
Jeśli chodzi o gazetki reklamowe i newslettery, to nie przeglądam ich w ogóle, albo przeglądam je bardzo pobieżnie. Bo po co ma mnie kusić? 😉
Staram się też nie zaglądać do ulubionych sklepów online, a jeśli już tam zabłądzę, robię sobie listę zakupów na czas po wyzwaniu.
Jednak z pewnością nie będzie ona tak długa, jakby mogła być. Dlaczego?
Bo w czasie takiego wyzwania warto zrobić przegląd posiadanych kosmetyków i przegląd garderoby.
I dla mnie jest to najlepsze i najbardziej skuteczne narzędzie, które pomaga mi powstrzymać się przed zakupami. Możecie mi wierzyć, że działa, jak mało co 😉
Wszystko dlatego, że dzięki takiemu remanentowi, możemy naocznie przekonać się, ile rzeczy tak naprawdę posiadamy i czy faktycznie kolejna torebka/para butów/pomadka/maska/itp. jest nam potrzebna.
A nóż widelec, odkryjemy jakieś perełki, które zalegają zakurzone na dnie szafy, a właśnie wróciły do mody? 😀
Ania przygotowała dla nas nawet specjalne listy do spisania zapasów kosmetycznych. I uwierzcie mi, można się zdziwić ile tego jest 😉
W dodatku, w trakcie takiego przeglądu, możemy posprawdzać daty przydatności produktów, które czekają w kolejce. Mnie osobiście, pomaga to w ustaleniu odpowiedniej kolejności ich otwarcia i używania.
No dobrze, ale po co w ogóle robić taki zakupowy detoks?
Myślę, że każda uczestniczka, czy uczestnik takiego wyzwania, musi sam odpowiedzieć sobie na to pytanie. Jedni chcą nieco zaoszczędzić, aby potem móc poszaleć na wyprzedażach. Inni, w tym ja, chcą nieco przerzedzić swoje zapasy kosmetyczne, aby zrobić miejsce na nowe. Inni po prostu chcą odpocząć od zakupów i wszechobecnego konsumpcjonizmu 😉
Ale myślę, że najbardziej warto ćwiczyć swoją silną wolę 😉
Często bowiem, robimy zakupy pod wpływem chwili. Przeglądamy gazetkę reklamową, stronę sklepu lub dostajemy maila, a tam – promocja/kod rabatowy/zniżka – jak zwał tak zwał.
I pal licho, kiedy akurat przecenią coś, czego potrzebujemy albo na co polowałyśmy od dłuższego czasu. Ale najczęściej bywa tak, że taka promocja czy kod rabatowy, zaczyna działać na naszą wyobraźnię i pod wpływem impulsu, podejmujemy decyzję o zakupach. Bo przecież się przyda, a teraz jest taniej, więc grzech nie skorzystać.
I uwierzcie mi, że ukończenie takiego wyzwania, daje ogromną satysfakcję! 🙂
Zachęcam Was zatem, abyście i Wy spróbowali zrobić sobie taki zakupowy detoks. Dzięki niemu, można dowiedzieć się wiele o sobie, swoich nawykach zakupowych, a przy okazji zmniejszyć nieco zapasy kosmetyków i oczywiście zaoszczędzić 😉
Jeśli boicie się, że nie wytrzymacie przez miesiąc, zacznijcie od tygodnia. A potem dołóżcie kolejny i następny. No chyba, że stwierdzicie, że to jednak nie dla Was. Może się i tak zdarzyć, bo być może nie macie większych zapasów kosmetycznych, a Wasza garderoba świeci pustkami.
Wtedy faktycznie takie wyzwanie nie jest dla Was i możecie śmiało pędzić na zakupy 😀
A za mnie trzymajcie kciuki i koniecznie zaglądajcie na moje relacje na Instagramie 🙂
Wzięlibyście udział w takim wyzwaniu? A może już mieliście okazję się sprawdzić?
Dajcie też znać, jak Wam się podoba taki pomysł na zakupowy detoks 😉
Oczywiście, bardzo mocno trzymam kciuki i wierzę, że C się uda Kochana. ☺
Dziękuję moja Kochana! <3 Takie wsparcie na pewno się przyda :)
Nie słyszałam o takich wyzwaniach. Ja ostatnio najwiecej kupuję kosmetyków dla dzieci
Dlatego właśnie o tym napisałam, żeby więcej osób mogło się dowiedzieć i spróbować swoich sił 🙂
Bardzo Cie podziwiam kochana za taki detox, sama zbyt lubie zakupy, ale przyznaje, ze coraz rozwazniej kupuje kosmetyki zwlaszcza kolorowke 😉
A ja Kochana bardzo polecam taki detoks, bo to niesamowicie odświeżające doświadczenie 😉 :*
co do kosmetyków to dałabym rade ich nie kupować, ale jeśli chodzi o ubrania czy torebki to raczej bym poległa 😛
To u mnie znowu odwrotnie – łatwiej mi wytrzymać jeśli chodzi o ubrania i torebki 😀 Gorzej z butami 😀
Kurcze, niby na co dzień nie kupuję kosmetyków i ciuchów, ale jak już wpadnę w trans to wszystko po kolei ląduje w koszyku.. nie wiem czy dałabym wytrzymać na takim detoxie.
Skąd ja to znam 😀 Dlatego warto chociaż spróbować zrobić sobie takie detoks 😉
też by mi się taki detoks przydał 🙂
Bardzo polecam! 🙂
interesuję się tematem minimalizmu jednak robię sporo zakupów, niskie ceny, wyprzedaże i promocje kuszą mnie tak, że nie jestem w stanie im się oprzeć. pozbywam się rzeczy , kosmetyków , ubrań ale ich miejsce zajmują nowe przedmioty…
Mam dokładnie to samo. A nam, blogerkom, jest jeszcze trudniej, prawda? 😉 Dlatego raz na jakiś czas lubię sobie zrobić przerwę od kupowania i ulegania promocjom 😉
Raczej nie podjęłabym się takiego detoksu sądzę że nie udałoby mi się przetrwać bez zakupów. Ale za Ciebie trzymam kciuki w dalszym wyzwaniu.
Dziękuję Kochana <3 Ale polecam sprawdzenie się przynajmniej przez tydzień ;)
Ostatnimi czasy tak mało kupuję, że raczej nie miałabym większych problemów 🙂
Czyli w sumie nie potrzebujesz takiego detoksu 😉
Zakupowy detoks to nie dla mnie. Myślę, że więcej rzeczy kusiłoby mnie do kupienia własnie po przystąpieniu do takiej akcji.
Chyba coś w tym jest, ale ja, póki co, ćwiczę swoją silną wolę 😀
Ciekawa jestem jak u mnie by się sprawdził, moim zdaniem świetna sprawa, można wyćwiczyć swoją silną wolę 😉
Dokładnie tak i naprawdę gorąco polecam 🙂
U mnie by się to nie sprawdziło, poza tym nawet tego nie planuję 😉 Kocham zakupy 🙂
Ja też, ale czasem lubię sobie zrobić taką przerwę 😉
Ostatnio mało kupuję, więc myślę, że poradziłabym sobie z tym wyzwaniem:) Choć nie wiem jak to by wyglądało gdyby zrobić np, miesiąc bez słodkości haha
To by też mogło być dobre 😀 Choć u mnie raczej trudniej by było ze słonymi przekąskami, niż ze słodkościami 😉
Az sie zaczelm zastanawiac czy ja w maju robilam jakies zakupy kosmetyczne 😀
Hahaha 😀 A to już prawie koniec miesiąca 😉
Ja mam w domu tyle kosmetyków że przetrwała bym cały miesiąc bez kupowania nowych.
Ja bez kosmetyków i bez ubrań też spokojnie bym wytrzymała, ale bez różnych pierdółek do domu, było już gorzej 😀