ShinyBox Beauty School – wrzesień 2017
Dzisiaj przychodzę do Was z zawartością wrześniowej edycji pudełka ShinyBox Beauty School. Tak między nami mówiąc, zaraz po sierpniowej edycji, zrezygnowałam z subskrypcji boxa. Do powrotu skusiła mnie promocja, dzięki której, do październikowej edycji otrzymam box niespodziankę. Jednak po otrzymaniu tego boxa, trochę żałuję, że dałam się skusić, ale o tym później.
Zacznę od tego, że pudełko po raz kolejny musiałam sobie sama odebrać z poczty, bo inaczej czekałoby tam na doręczenie do poniedziałku. Bardzo mi się nie podoba forma wysyłki tego boxa, jaką jest Pocztex48, bo co miesiąc, zmuszona jestem przerabiać tę samą historię. Ta sama pani, na tej samej poczcie, na wstępie próbuje mi udowodnić, że paczka musiała zostać wydana do doręczenia, po czym po sprawdzeniu w systemie, stwierdza jednak, że ta paczka ma jeszcze czas, bo to przecież paczka48. Normalnie, kiedyś jej nagram tę rozmowę i odtworzę w następnym miesiącu, bo jest to co najmniej nudne… Poczta Polska podobno wyszła naprzeciw klientowi, ale chyba tylko likwidując okienka.
Wracając do tematu ShinyBox Beauty School.
Wraz z pudełkiem otrzymaliśmy kolejny numer magazynu ShinyMag. Bardzo podoba mi się kolorystka pudełka i magazynu, która niewątpliwie jest urocza. Ale przejdźmy do zawartości.
Założeniem tej edycji miały być lekcje piękna. I tak oto, większość produktów, które się w nim znalazły, to kosmetyki do makijażu.
Jedynym produktem, który Shiny po części ujawniło, jest paletka do konturowania marki Smart Girls Get More. Zamiennie można było otrzymać błyszczyk tej samej firmy.
Paletka zawiera puder matujący, bronzer o matowym wykończeniu, róż oraz rozświetlacz. Według zapewnień producenta, jest to idealne narzędzie do definiowania twarzy poprzez cieniowanie, rozświetlanie, rzeźbienie światłem i cieniem. Oczywiście jest to produkt pełnowymiarowy i nie ukrywajmy – drogeryjny. Marka jest dostępna w Drogeriach Natura i są to bardzo tanie kosmetyki.
Paletkę wypróbuję, ale wielkiego wrażenia na mnie nie zrobiła.
Drugim produktem do makijażu twarzy, który znalazł się w tym pudełku, jest proszek mineralny, o wdzięcznej nazwie Shimmer Roll, marki BELLAPIERRE. Jest to produkt rozświetlający do stosowania na dowolny obszar twarzy, oczu, policzków, ust i ciała. Wygodne i praktyczne opakowanie, ma ułatwić stosowanie kosmetyku. Jest to produkt wegański i zaskakująco drogi, bo 2 gramy produktu, kosztują aż 60 zł. W pudełku znalazł się produkt pełnowymiarowy.
Nie dorabiając zbędnej teorii, jestem zadowolona z możliwości przetestowania tego kosmetyku. Nie znam tej marki i akurat ten produkt, jest zgodny z ideą tego typu boxów, których celem jest testowanie kosmetyków, których na co dzień się nie kupuje. Pewnie nigdy bym nie kupiła tego proszku, a tak, mogę go wypróbować.
W pudełku znalazł się również gadżet, którym okazał się Face Chart, sygnowany przez sam ShinyBox. Ten szkic makijażu, w swoim założeniu, ma pomóc w stworzeniu idealnego makijażu i ułatwić pracę nad nim. ShinyBox wycenia ten gadżet na 20 zł. Serio? Bloczek zawierający 26 karteczek z nadrukowaną twarzą jest aż tyle warty?
Dla mnie, to po raz kolejny sztuczne zawyżanie wartości boxa. Nawet nie będę dłużej się na tym rozwodzić, bo dla mnie to totalnie nieporozumienie!
W pudełku ShinyBox Beauty School znalazły się również dwa kosmetyki do makijażu oczu.
Pierwszym z nich jest utrwalająca baza pod cienie, marki Cashmere (jest to brand sprzedażowy firmy Dax Cosmetics). Baza ma neutralny, cielisty kolor i kremową konsystencję, dzięki czemu ma wygładzać skórę powiek oraz wyrównywać jej koloryt. Producent zapewnia, że baza przedłuża trwałość makijażu oka aż do 15 godzin.
Jest to jeden z niewielu produktów w tym boxie, z którego jestem zadowolona. Tego typu kosmetyków nigdy za wiele, a sama marka jest mi nieznana, więc jak najbardziej na plus.
Drugi kosmetyk do makijażu oczu, to cień do powiek w formie wkładu, marki Pierre Rene.
Wkład pochodzi z systemu do indywidualnej kreacji kolekcji kolorystycznej, który ma gwarantować spersonalizowany dobór odcieni do typu urody oraz rodzaju makijażu. Z tyłu opakowania jest napisane „testowy cień do powiek” – cokolwiek miałoby to znaczyć. Kolory cieni były dobierane losowo spośród 5 odcieni. Mnie trafił się kolor fioletowy z drobinkami. Po roztarciu cienia, drobinki nie są już tak widoczne, natomiast sam cień ma błyszczące wykończenie i lekko opalizuje.
Szczerze mówiąc, średnio jestem zadowolona z tego kosmetyku, bo jakoś nie mam szczęścia do kolorów cieni, które znajduję w pudełkach. Mam wrażenie, że Shiny w ogóle nie bierze pod uwagę profilu urodowego, który wypełnia się, aby mogli lepiej dobierać kosmetyki.
Ostatnim produktem z kategorii kosmetyków kolorowych jest lakier do paznokci Trend & Big Brush, marki Delia. Według opisu jest to lakier o nowej, szybko schnącej formule. Posiada również nowy, płaski, gruby i zaokrąglony pędzelek, dzięki któremu wykonanie manicure jest znacznie szybsze. Tutaj też kolory były dobierane losowo. Mnie trafił się kolor nr 145 i jest to pomarańcz o perłowym wykończeniu.
Szkoda, że Shiny nie pokusi się o wsadzenie do pudełka lakieru hybrydowego, jak to zrobiła już drugi raz konkurencja. Nie mam nic przeciwko tradycyjnym lakierom, byle nie były dodawane za często, co niestety ma miejsce. Lakier zamierzam oddać znajomej, która z pewnością się z niego ucieszy. Dla mnie to kosmetyk zupełnie nietrafiony.
Ostatnim pełnowymiarowym produktem, który znalazł się w pudełku ShinyBox Beauty School, jest odświeżające mydło do rąk antybakteryjne, marki CleanHands. Jest to produkt, który delikatnie się pieni, skutecznie oczyszczając i odświeżając ręce. Zgodnie z zapewnieniem producenta, ma pozostawiać ręce w idealnej czystości.
Jego fenomen polega na tym, że oczarował mnie zapachem owoców tropikalnych. Nie zmienia to jednak faktu, że jest to produkt bez problemu dostępny w drogeriach i kosztuje niewiele.
W boxie ShinyBox Beauty School znalazła się również 100-gramowa próbka maski do włosów marki Novex.
Deep Moisture Hair Mask Argan Oil to bogata w czysty olej arganowy i witaminę E maska, przeznaczona dla osób z suchymi, matowymi włosami oraz przesuszonymi i splątanymi końcówkami. Według zapewnień producenta, produkt dogłębnie odbudowuje strukturę włosa.
Akurat z maski jestem bardzo zadowolona. Masek do włosów używam regularnie, dlatego z chęcią ją wypróbuję. Próbka jest dość spora, więc śmiało będę ją mogła przetestować kilka razy.
Do pudełka dołączona była również próbka Aksamitnego kompresu hipoalergicznego do opuchniętych nóg i stóp, marki Biały Jeleń, Apteka Alergika oraz Bon prezentowy do sklepu pakamera.pl o wartości 20 zł, do wykorzystania przy zakupach za min. 200 zł.
Osoby, których to pudełko było przynajmniej drugim w ramach tej samej subskrypcji lub pakietu, otrzymały dodatkowo produkt powiększający usta Perfect Pout Lip Plumber, marki Cougar. Ja go nie otrzymałam, ponieważ, jak wspomniałam na wstępie, zrezygnowałam z poprzedniej subskrypcji i od tego pudełka zaczęłam nową.
Tak przedstawia się cała zawartość najnowszej edycji ShinyBoxa.
Czy jestem z niej zadowolona?
Szczerze mówiąc, w mojej ocenie jest to jak do tej pory, najgorsza edycja (a subskrybuję ShinyBox od marca tego roku). Tak naprawdę jestem zadowolona z 4 produktów: produktu rozświetlającego Shimmer Roll, bazy pod cienie, mydła i maski. Ale umówmy się – mydło to produkt typowo drogeryjny, a maska, to próbka, chociaż dosyć spora.
Ogólnie, jestem rozczarowana, bo po opisach na fanpage’u Shiny, pudełko zapowiadało się naprawdę fajnie. Niemniej jednak, skorzystałam już z promocji, więc daję im szansę i liczę, że październikowe pudełko zaskoczy mnie, tym razem pozytywnie 😉