Krem pod oczy Bobbi Brown Extra Eye Repair Cream
Są takie luksusowe kosmetyki, które przez długi czas „wiszą” na mojej liście zachciewajek, ponieważ jestem ich szalenie ciekawa. Jednym z takich produktów jest krem pod oczy Bobbi Brown Extra Eye Repair Cream 🙂
Z tego, co czytałam, jest to krem, który albo się kocha, albo wręcz przeciwnie. Natomiast mnie do wypróbowania tego cuda skutecznie przekonała między innymi Maxineczka. Doszłam do wniosku, że skoro ona tak go chwali, to musi być w nim coś fajnego. Postanowiłam więc przekonać się o jego działaniu na własnej skórze i sprawdzić, do której grupy będę się zaliczać 😉
Skusiłam się na niego w ramach prezentu pod choinkę dla samej siebie. Żeby było korzystniej, wybrałam zestaw Skin Nourishing Extra Skin Care Set, w którym dodatkowo znalazł się 30 ml krem do twarzy oraz 200 ml olejek do demakijażu.
Kremu Bobbi Brown Extra Eye Repair Cream używam od końca grudnia (z małą, 4-tygodniową przerwą na testowanie innej nowości), więc nadszedł czas, aby podzielić się z Wami moją opinią na jego temat 🙂
Krem naprawczy pod oczy Bobbi Brown Extra Eye Repair Cream
Skoncentrowany, bogaty w składniki odżywcze krem pod oczy o działaniu nawilżającym, wygładzającym, odżywczym i rozjaśniającym. Zawiera substancje nawilżające, peptydy oraz naturalne olejki roślinne. Dzięki nim, ożywia okolice oczu, redukuje cienie i worki pod oczami oraz przeciwdziała powstawaniu zmarszczek.
Przetestowany dermatologicznie i oftalmologicznie.
Cena: ok. 300 zł.
Zacznijmy od kilku kwestii praktyczno-technicznych 😉
Bobbi Brown Extra Eye Repair Cream zamknięty jest w przezroczystym, szklanym, ciężkim i bardzo solidnym słoiczku, o standardowej pojemności 15 ml. Na czarnej zakrętce widnieje logo marki Bobbi Brown, a na spodzie opakowania nazwa oraz kilka podstawowych informacji na temat kremu. Dowiemy się tam między innymi, że na zużycie kosmetyku mamy 6 miesięcy od jego otwarcia. Co ważne, pod nakrętką znajdujemy dodatkowe zabezpieczenie w postaci plastikowej nakładki. Całość prezentuje się minimalistycznie i elegancko zarazem.
Jako, że krem kupiłam w zestawie, nie posiadał on osobnego kartonika. Natomiast na pudełku prezentowym, w które był zapakowany wraz z pozostałymi produktami, znajdziemy jego skład oraz sposób użycia 🙂
Przyznam szczerze, że najbardziej zaskoczyła mnie konsystencja tego gagatka.
Jest ona bowiem masełkowata, aksamitna, niesamowicie bogata, treściwa i gęsta. Nie spodziewałam się, że będzie ona aż tak zbita. Dzięki temu jednak, używanie kremu Bobbi Brown Extra Eye Repair Cream jest czystą przyjemnością! Rozprowadza się jak marzenie, wręcz sunąc po skórze jak masełko.
Przy tym naprawdę dobrze się wchłania i wbrew pozorom nie pozostawia po sobie tłustej warstwy. Nie obciąża też delikatnej skóry wokół oczu, dzięki czemu idealnie sprawdza się u mnie również pod makijaż. Nałożony na niego korektor, przez cały dzień wygląda ładnie, nie waży się ani nie zbiera się w załamaniach skóry.
Ogromnym plusem tej konsystencji jest również wydajność kremu Bobbi Brown Extra Eye Repair Cream. Na zdjęciach widzicie krem po ponad 3 miesiącach używania i z tego co mi się wydaje, przez ten czas zużyłam około połowy opakowania. To naprawdę zaskakująca wydajność i myślę, że jeśli ktoś bardzo chce go wypróbować, to spokojnie można kupić jedno opakowanie na pół, na przykład z mamą lub przyjaciółką.
Tym bardziej, że teraz jest już nowa wersja tego kosmetyku, czyli Bobbi Brown Extra Repair Eye Cream Intense Prefill, która posiada opakowanie z możliwością dokupienia samego wkładu. Oczywiście taki refill kosztuje sporo mniej, a w dodatku można go upolować na fajnych promocjach 😉
Swoją drogą, jestem bardzo ciekawa, czy oprócz opakowania zmieniła się również formuła kremu, bo z tego, co sprawdzałam, jego skład jest identyczny. Będę chciała to kiedyś sprawdzić.
W kremie Bobbi Brown Extra Eye Repair Cream najbardziej urzekło mnie jego działanie.
A jest ono wręcz niesamowite! Nie przypuszczałam, że jakikolwiek krem może lepiej nawilżać moją skórę wokół oczu, niż mój dotychczasowy numer 1, czyli Shiseido Benefiance WrinkleResist24, ale ten gagatek to robi. Bywają takie dni, że moja skóra w tej okolicy jest sucha jak wiór i wtedy wiem, że wystarczy nałożyć to cudo marki Bobbi Brown, aby w momencie odzyskała komfort i promienny wygląd. Dodatkowo krem ten pięknie odżywia, wygładza i napina skórę sprawiając, że wszelkie zmarszczki czy załamania są praktycznie niewidoczne. W dodatku jego działanie utrzymuje się przez długie godziny, a nawilżenie nadal jest wyczuwalne zarówno po nocy, jak i po długim dniu w makijażu.
Natomiast ciężko mi się jednoznacznie wypowiedzieć w kwestii redukowania cieni pod oczami. Owszem, w ostatnim czasie moje zdecydowanie się zmniejszyły. Nie wiem tylko, czy jest to zasługa tego kremu, czy może bardziej tego, że piję o wiele więcej wody. A może i jednego, i drugiego? Co wiem na pewno to to, że na worki pod oczami działa, bo rzadziej budzę się z opuchnięciami. A jeśli nawet się to zdarzy, wówczas nakładam krem Bobbi Brown Extra Eye Repair Cream i wiem, że on sobie z nim ładnie poradzi 😉
Jeśli chodzi o zapach tego kremu, to jest on bardzo subtelny i neutralny. Co ważne, przez cały okres stosowania w żaden sposób nie podrażnił mojej skóry, ani nie spowodował u mnie żadnej reakcji alergicznej.
Teraz już wiem, że wszystkie „ochy i achy” na temat tego gagatka były w pełni uzasadnione 😀
I z pewnością można by się przyczepić do jego składu, ale zawsze powtarzam, że dla mnie liczy się działanie. A tego kremowi pod oczy Bobbi Brown Extra Eye Repair Cream nie można odmówić. Jednak z ciekawości sprawdziłam jego INCI na Lupie kosmetycznej i w ocenie eksperta otrzymał 4,27 gwiazdki. Na 50 składników jedynie 8 otrzymało ocenę „polecam, ale…”, a tylko 1 ocenę „nie polecam”. Tym składnikiem jest Salicylan benzylu. Natomiast taka ocena została mu przyznana jedynie ze względu na to, że jest składnikiem kompozycji zapachowych lub aromatycznych i może wywoływać alergie.
Nie jestem ekspertką w dziedzinie składów, ale dla mnie ten wynik jest naprawdę ok. W resztę nie zamierzam się zagłębiać, bo tak jak napisałam – u mnie sprawdza się rewelacyjnie. Moja skóra pod oczami jest cudownie zadbana, a makijaż wykonany na tej okolicy w końcu mnie nie postarza 😀
Wszystko to sprawia, że na chwilę obecną śmiało mogę ogłosić krem Bobbi Brown Extra Eye Repair Cream moim niekwestionowanym numerem 1! Moja skóra pokochała go od pierwszego użycia, a ja uważam, że pomimo wysokiej ceny, warto go wypróbować 🙂
Znacie krem pod oczy Bobbi Brown Extra Eye Repair Cream albo jego nową wersję? Lubicie, czy wręcz przeciwnie? A może próbowaliście innych produktów tej marki? Macie na swojej liście zachciewajek taki kosmetyk, który od dawna chcecie wypróbować? 😉
* Wpis powstał przy współpracy z notino.pl.
Dobrze że jesteś zadowolona. Jednak Ja obawiam się tej alergii. Mam bardzo wrażliwe oczy.
Ja też mam wrażliwe oczy i jestem alergikiem 😉 Dlatego wcześniej przeczytałam mnóstwo recenzji i właśnie wiele osób, które ma problemy ze znalezieniem dobrego kremu, który nie będzie podrażniał pisało, że ten o dziwo jest dla nich bezpieczny i ja też się pod tym podpisuję 🙂 Może dlatego, że ten składnik jest dopiero na 3 miejscu od końca.
Jak czytam o konsystencji to zdaje się być idealny dla mnie bo uwielbiam takie treściwe, masełkowate produkty pod oczy 🙂
Ja też uwielbiam takie konsystencje w swojej pielęgnacji, a tutaj jest totalne masełko 😀
nie znam, ale po twojej recenzji bardzo bardzo baaaardzo chcę poznać! 😀 konsystencja wydaje się być taka jakie lubię. Zapowiada się obiecująco! 🙂
Bardzo mnie to cieszy ♡ Konsystencja jest genialna, podobnie zresztą jak działanie tego gagatka 😀
Podoba mi się jego konsystencja i myślę, że też byłabym zadowolona. Markę znam na razie jedynie ze słyszenia.
Ja mam wielką ochotę poznać inne produkty tej marki. Tym bardziej że te, które mam, świetnie się u mnie sprawdzają 🙂
Nie kojarzę, ale cieszę się, że Ci się sprawdził. Sama za jakiś czas się nim zainteresuję, ponieważ potrzebuję czegoś dobrego 😉
Ja też się cieszę, że kolejny raz trafiłam na naprawdę świetny krem pod oczy 🙂
Też od dawna jest na mojej liście, ale nadal nie zdecydowałam się na zakup. Lubię takie gęstsze, masełkowe konsystencje 🙂
Ja też długo zwlekałam, ale bardzo cieszę się, że w końcu się skusiłam 🙂 Ciekawa jestem, czy jakiś krem jeszcze go przebije 😉