Dwunasty projekt denko – zużycia ostatnich miesięcy cz. 1
Zapraszam Was dzisiaj na dwunasty projekt denko. Jeśli śledzicie mojego bloga, to zapewne zauważyliście, że dawno nie było takiego wpisu. Przyznam szczerze, że takie posty zabierają sporo czasu, a mnie go ostatnio brakowało, dlatego z miesiąca na miesiąc odkładałam jego przygotowanie.
Jednak od października, uzbierało się tyle pustych opakowań, że w końcu podjęłam męską decyzję 😀
Ze względu na ilość tych pustaczków, postanowiłam podzielić ten wpis na dwie części. W dzisiejszej opowiem Wam o zdenkowanych kosmetykach do pielęgnacji ciała i włosów, a za miesiąc – o tych do pielęgnacji twarzy 😉
To co? Zaczynamy! 😀
Dwunasty projekt denko
Zaczniemy od zużyć w kategorii pielęgnacja włosów, a dokładniej mówiąc – od szamponów.
Pierwszy z nich, to Naturalny naprawczy szampon do włosów marki Natura Siberica, z serii ALLADALE. Więcej na jego temat możecie przeczytać w mojej recenzji TUTAJ.
Bardzo przyjemny produkt, ale nie wiem, czy do niego wrócę 😉
Kolejne opakowanie mieściło w sobie Szampon regeneracyjny do włosów suchych i zniszczonych Elestabion R marki FLOSLEK, który trafił do mnie w pudełku ShinyBox w lutym 2018. Szampon jest dosyć specyficzny, ponieważ producent zaleca, aby najpierw wmasować go w skórę głowy i włosy, a później pozostawić na 3-5 minut. Przyznam, że nie zawsze chciało mi się tak długo czekać, ponieważ po myciu głowy szamponem, zawsze nakładam odżywkę lub maskę i to te kosmetyki pozostawiam na włosach przez dłuższy czas.
Ciężko mi więc powiedzieć coś o jego działaniu regeneracyjnym, ale dobrze mył włosy, nie plącząc ich przy tym i nie podrażnił mi skóry głowy.
Biorąc pod uwagę powyższe, raczej do niego nie wrócę 😉
Uwielbiam za to kolejnego zdenkowanego przeze mnie gagatka…
… czyli szampon Zioła Prowansalskie i Lawenda marki Schauma, z serii Nature Moments. Trafił on nawet do moich ulubieńców i odkryć 2018 roku i nadal twierdzę, że jest to jeden z lepszych szamponów, jakich do tej pory używałam. Pięknie pachnie, dobrze oczyszcza włosy, wygładza je i dodaje im nieco objętości.
Do tego kosmetyku na pewno kiedyś wrócę 🙂
Do tego zestawienia dochodzi jeszcze Hipoalergiczny Szampon do włosów marki Nutka, Len i Echinacea. Kosmetyk ten znalazłam w czerwcowym pudełku ShinyBox i muszę przyznać, że był naprawdę fajny. Oprócz tego, że ładnie oczyszczał włosy, to dobrze działał na moją skórę głowy. W dodatku bardzo przyjemnie pachniał i miał delikatną konsystencję.
Przyznam szczerze, że z chęcią bym do niego wróciła 🙂
Dwunasty projekt denko – odżywka i maski
W tej kategorii zdenkowałam Naturalny balsam naprawczy do włosów marki Natura Siberica, z serii ALLADALE. Jest to uzupełnienie szamponu, o którym pisałam wyżej.
Była to naprawdę bardzo dobra odżywka i uważam, że jest warta polecenia, zwłaszcza w duecie z szamponem.
Czy do niej wrócę? Nie wiem, bo ostatnio najczęściej sięgam po maski 😉
A skoro o maskach mowa…
… zdenkowałam również Maskę z keratyną, Brazilian Keratin marki NOVEX, która również pochodzi z pudełka ShinyBox, z sierpnia. Była to moja czwarta maska tej marki i wielkiego wrażenia na mnie nie zrobiła, choć nie była też zła. Jednak bliżej jej było do odżywki niż do maski, dlatego na pewno więcej po nią nie sięgnę 😉
Wisienką na torcie w tym zestawieniu jest Maska do włosów Olejek Kokosowy, marki Hello Nature, która zauroczyła mnie od pierwszego użycia. Nie tylko przepięknie pachniała, ale przede wszystkim miała wspaniałe działanie na włosy. Nawilżała je, odżywiała i sprawiała, że stawały się cudownie gładkie i miękkie w dotyku, a przy tym dociążone tak, jak lubię.
Do takich kosmetyków, chce się wracać! 🙂
Dwunasty projekt denko – stylizacja włosów
W tej kategorii do mojego pudełka z pustymi opakowaniami, trafiło to po Spray’u dodającym włosom objętości od marki Marion. Bardzo fajny kosmetyk, który faktycznie pomaga odbić włosy od nasady i nadać im nieco większej objętości. W dodatku całkiem przyjemnie pachnie, nie skleja włosów i w dodatku ma właściwości ochronne przed działaniem wysokiej temperatury podczas stylizacji.
Myślę, że jeszcze kiedyś u mnie zagości 😉
Zdenkowałam również kolejne opakowanie mojego „kosmetycznego Świętego Graala”, czyli spray’u ochronnego MATRIX Total Results Miracle Treat 12, z linii Color Obsessed. Pełną recenzję tego kosmetyku znajdziecie TUTAJ.
Kolejne opakowanie już w użyciu 😉
W ostatnim czasie zużyłam również suchy szampon FRESH REVIVE marki NIVEA.
Więcej o nim pisałam w ulubieńcach i odkryciach października TUTAJ. Nadal podtrzymuję swoją opinię, że jest to jeden z lepszych suchych szamponów, jakich do tej pory używałam i z chęcią do niego wrócę 🙂
Ostatnim zdenkowanym produktem do włosów jest Suchy, lekki olejek do włosów w mgiełce, marki got2b #OhMyNude, który również trafił do moich ulubieńców i odkryć 2018 roku.
Bardzo fajny kosmetyk do wykańczania fryzury, a w dodatku niesamowicie wydajny. Dzięki niemu, moje włosy ładnie się błyszczały, nie puszyły się i nie elektryzowały.
Czy do niego wrócę? Myślę, że kiedyś na pewno 😉
Dwunasty projekt denko – mydła
Trzy z nich, to mydła w płynie marki YOPE – 2 sztuki o zapachu Werbeny i jedno o zapachu Szałwii i Zielonego kawioru. Ich recenzję znajdziecie TUTAJ. Zaginęło mi gdzieś niestety opakowanie po mydle kuchennym Miód i Bergamotka, które również było świetne.
Myślę, że jeszcze nie raz będę do nich wracać 🙂
Do mycia pędzli zużyłam Odświeżające mydło do rąk antybakteryjne, marki CleanHands. Dodawałam go do mieszanki polecanej przez Hanię Knopińską, złożonej z płynu do mycia naczyń, oliwy oraz właśnie mydła antybakteryjnego. Nadawało się do tego idealnie.
W dodatku ładnie pachniało, więc i za to duży plus.
Czy do niego wrócę? Tego nie wiem 😉
Do mycia gąbek idealne okazało się szare mydło.
A dokładniej mówiąc Tradycyjne polskie szare mydło w kostce, marki Barwa. Mydło dobrze oczyszczało gąbki z pozostałości produktów i równie dobrze się wypłukiwało.
Na pewno będę do niego wracać, bo jest tanie, łatwo dostępne, a co najważniejsze – skuteczne 😉
Ostatnie mydełko, to produkt marki Oriflame, z seriii Love Nature, który przepięknie pachniał połączeniem kokosa i melona. Było to również mydło w kostce. Miało jednak jedną wadę – namoczone, robiło się bardzo miękkie, przez co szybko się zużywało.
To sprawia, że pomimo cudnego zapachu, na pewno do niego nie wrócę.
Dwunasty projekt denko – kosmetyki pod prysznic.
W tej kategorii zdenkowałam Żel pod prysznic z organicznym olejem z opuncji figowej, marki GlySkinCare, z serii Organic Oils. Więcej na jego temat pisałam TUTAJ. Naprawdę świetny żel, w dodatku bardzo wydajny.
Z chęcią bym do niego wróciła 🙂
Kolejne puste opakowanie mieściło w sobie Naturalny żel pod prysznic Kokos i sól morska, marki Yope. Kupiłam go ze względu na to nietypowe połączenie, jednak nie był to zapach, którego się spodziewałam. Sam żel był bardzo dobry. Co ważne, nie wysuszał skóry i nie powodował uczucia ściągnięcia.
Jednak ponieważ rozczarował mnie pod względem zapachu, na pewno nie sięgnę po niego ponownie.
Zużyłam również dwa żele pod prysznic marki ISANA.
Pierwszy, czyli Coconut Water, miałam już kilka razy. Mam jednak wrażenie, że wraz ze zmianą opakowania, została zmieniona jego formuła, bo już tak bardzo się nie polubiliśmy ;)
Wolałam jednak tę starą wersję, która trafiła do mojego czwartego denka.
Natomiast przypadł mi do gustu żel w wersji FRANGIPANI z wyciągiem z plumerii. Żel ładnie pachnie, dobrze myje skórę, a przy tym jej nie wysusza.
Polubiłam go na tyle, że mam w zapasie kolejne opakowanie 😉
Ostatni żel, to kosmetyk marki SpiriTime, z serii Gourmet Time, a jego opakowanie to pojemność travel size. Dostałam go w zestawie prezentowym z balsamem, który jest bardzo fajną opcją na wyjazdy. Sam kosmetyk był naprawdę przyjemny, choć jego zapach był dla mnie nieco za słodki 😉
Nie znałam wcześniej tej marki, więc podejrzewam, że nie można jej dostać stacjonarnie. Jeśli się mylę, to mnie poprawcie 😉
Dwunasty projekt denko – kosmetyki do pielęgnacji ciała.
Na pierwszy rzuty idzie Zmiękczający krem-maska do stóp marki Perfecta, z serii Total–RePair, czyli jeden z moich ulubieńców grudnia. Jestem wielką fanką kosmetyków do stóp tej marki, a ten krem nie jest wyjątkiem. Tym bardziej, że zawiera mocznik, czyli składnik, który moja skóra uwielbia.
Na pewno kiedyś sięgnę po ten kosmetyk ponownie 🙂
Przez długi czas, o skórę moich dłoni dbała Regenerująca maska odżywcza do rąk i paznokci, Jagody Goji + Poly-Helixan, marki Vis Plantis, z serii Helix Care. Trafiła nawet do moich ulubieńców kwietnia. Był to kosmetyk o niesamowicie aksamitnej i bogatej konsystencji, cudownym, zmysłowym zapachu i genialnym działaniu.
Z całego serca ją polecam, a ja zamierzam do niej wrócić 🙂
Za to do kolejnego kremu na pewno nie wrócę.
A mam tutaj na myśli Krem do rąk i paznokci wygładzający z d-panthenolem marki Delia, który znalazł się w październikowym ShinyBoxie. Bardzo przeciętny krem, którego działanie można było odczuć jedynie po aplikacji. Natomiast kiedy już się wchłonął – skóra nadal była sucha 😉
Za to Krem do rąk z masłem Shea, marki The Secret Soap Store, to mój zdecydowany hit! Idealnie się sprawdził w zimowej pielęgnacji skóry moich dłoni. W dodatku tak pięknie pachniał, że mogłam go wąchać godzinami 😉
Gdyby nie słaba dostępność i jednak dość wysoka, jak na krem do rąk, cena, wracałabym do niego często 😉
Zdenkowałam również kolejne opakowanie Odtłuszczacza do paznokci marki Delia. Niezmiennie uwielbiam i polecam, bo niczym się nie różni od cleanerów droższych marek, a kosztuje naprawdę niewiele. Kolejne opakowanie już w użyciu i w zapasie. A można go dostać np. w Rossmannie 😉
Dwunasty projekt denko – balsamy do ciała
Uzbierałam też całkiem sporo pustych opakowań po i w dodatku każdy z nich był świetny, i każdy mogę polecić 🙂
Balsam z wodą kokosową i melonem, marki Oriflame, z serii Love Nature, pachniał cudownie i miał przyjemną lekką konsystencję.
O Żelowym balsamie do ciała marki Neutrogena, z serii Hydro Boost, pisałam więcej TUTAJ, a o Regeneracyjnym serum do ciała Regenerum – TUTAJ.
We wpisie z ulubieńcami grudnia, pisałam więcej o Lekkim balsamie nawilżającym marki Clochee, który pokochałam od pierwszego użycia, nie tylko za zapach 😉
Natomiast recenzję Balsamu do ciała z organicznym olejem z opuncji figowej, marki GlySkinCare znajdziecie TUTAJ.
To maleństwo z kolei, to Otulające masło do ciała marki NATURATIV, które pachniało jak cytrynowy krem do ciasta – totalny obłęd! Była to miniatura, którą znalazłam w listopadowym ShinyBoxie. Masełko podbiło moje serce również swoim działaniem i konsystencją.
Koniecznie muszę w przyszłości skusić się na pełnowymiarową wersję 🙂
Dwunasty projekt denko – peelingi do ciała
W tej kategorii zużyłam dwa kosmetyki. Pierwszy, to Modelujący scrub do ciała marki Natura Siberica, z serii Faroe Islands, który był całkiem niezłym zdzierakiem 😉
Miał fajną konsystencję, dosyć duże drobiny ścierające i ładny zapach. Bardzo przyjemnie się go używało i dawał naprawdę świetne efekty 🙂
Niestety był mało wydajny, ale przy tym działaniu, można mu to wybaczyć 😉
Czy do niego wrócę? Całkiem możliwe 🙂
W grudniu zdenkowałam również Bananowy peeling do ciała, mojej ulubionej hiszpańskiej marki Kueshi. Więcej na jego temat możecie poczytać TUTAJ. Nie był to typowy zdzierak, ale świetnie złuszczał skórę i cudownie pachniał 🙂
Nie wiem czy do niego wrócę, bo jest trudno dostępny.
Dwunasty projekt denko – dezodoranty
Zużyłam kolejne opakowanie mojego ulubionego dezodorantu w kulce marki Rogé Cavaillès, czyli Absorb+ Anti-marks 48h. Więcej na jego temat możecie poczytać TUTAJ.
Mam nadzieję, że kiedyś zagości u mnie ponownie 🙂
Kolejne puste opakowanie mieściło dezodorant w spray’u marki CD, z serii Happy Deo, o zapachu Kwiat pomarańczy. Zapach uwielbiam, natomiast tę formę tak sobie. Wolę jednak atomizer, który nadal mam i chętnie używam.
Z tego względu, raczej nie sięgnę po niego ponownie 😉
Moim największym zaskoczeniem wśród dezodorantów był…
… Naturalny mineralny dezodorant ałunowy w spray’u, marki Beaute Marrakech, który trafił do mnie we wrześniowym ShinyBoxie. Przyznam szczerze, że po raz pierwszy miałam do czynienia z ałunem w takiej formie. Wcześniej używałam jedynie takiego w kamieniu.
Spray spisywał się naprawdę świetnie, zarówno stosowany pod pachy, jak i w formie dezodorantu do stóp. Nie podrażniał skóry, ani jej nie wysuszał, natomiast doskonale chronił przed przykrym zapachem. Co ważne, jest to produkt bezzapachowy, więc śmiało można przy nim używać perfum.
Z chęcią sięgnę po niego ponownie, bo naprawdę jest tego wart! 🙂
Uffff…. Tym sposobem dobrnęliśmy do końca. Tak przedstawia się mój dwunasty projekt denko. Mam nadzieję, że wśród tych produktów znaleźliście takie, które Was zaciekawiły. Koniecznie dajcie znać, czy znacie któryś z nich i jak się u Was sprawdziły 🙂
A jeśli lubicie denka, to oczywiście zapraszam Was na kolejną część, za miesiąc 😉