Buble i rozczarowania kosmetyczne ostatnich miesięcy
Dużo było ostatnio o ulubieńcach, dlatego pozwólcie, że dzisiaj sobie trochę ponarzekam 😉
Testując spore ilości kosmetyków, nie sposób od czasu do czasu nie trafić na takie, które nas rozczarowują, czy wręcz okazują się totalnymi bublami. Tak też jest w przypadku kosmetyków, które dzisiaj biorę na tapetę. Wśród nich jest 4 rozczarowania i 2 buble.
Oczywiście to, że u mnie się nie sprawdziły, nie oznacza, że dla kogoś innego nie mogą być dobre, czy stać się wręcz hitami 😉
Tak się złożyło, że większość tych kosmetyków znalazłam w ShinyBoxach, co odrobinę osładza rozczarowanie. W końcu po to są beauty boxy, aby można było przetestować kosmetyki 😉
Zatem przedstawiam Wam moje buble i rozczarowania kosmetyczne ostatnich miesięcy.
Zacznijmy od kosmetyków do pielęgnacji.
Już niejednokrotnie wspominałam, że jako Włosomaniaczka, bardzo lubię testować kosmetyki do pielęgnacji włosów. Rzadko zdarzają mi się w tej kwestii buble, czy wielkie rozczarowania, ale i tego nie da się uniknąć.
Zatem pierwsze moje rozczarowanie w kategorii pielęgnacja, to szampon do włosów zniszczonych przez zabiegi chemiczne HAIR RECONSTRUCTION z linii SALONPLEX marki SYOSS. Szampon ten znalazł się w lipcowym ShinyBoxie i wtedy bardzo się z niego ucieszyłam. Kosmetyki do włosów tej marki zazwyczaj sprawdzały się u mnie bardzo dobrze, dlatego miałam nadzieję, że i ten szampon zda egzamin.
Niestety ten szampon nie robi z moimi włosami totalnie nic. W dodatku po jego użyciu, moje włosy są obciążone i szybciej się przetłuszczają. Próbowałam go używać z kilkoma różnymi odżywkami, więc jestem pewna, że to on powoduje ten efekt.
Koniec końców, używam go do pierwszego mycia, ponieważ zawsze dwukrotnie myję włosy szamponem. Nie jest to jednak coś, czego mogłabym oczekiwać po szamponie, który według zapewnień producenta ma odbudowywać zniszczone włosy.
Drugim moim rozczarowaniem jest maska do włosów My Curls, marki Novex.
Po tym, jak maska Deep Moisture Hair Mask Argan Oil tej marki została moich ulubieńcem października, liczyłam na kolejny efekt WOW. Niestety, bardzo się przeliczyłam. Maska z listopadowego ShinyBoxa w niczym nie przypomina mojego ulubieńca. Jej konsystencja jest dużo rzadsza, a i działanie dalekie od moich oczekiwań.
Przeznaczona do włosów suchych, matowych, z przesuszonymi i splątanymi końcówkami, miała dogłębnie odbudowywać strukturę włosa. Niestety po jej użyciu włosy nie są ani bardziej nawilżone, ani wygładzone i bardzo ciężko je rozczesać. Owszem, są miększe w dotyku i ładnie pachną, ale nie tego spodziewałam się po masce nawilżającej do włosów kręconych. Aby uzyskać taki efekt, mieszam ją z inną odżywką lub maską.
Dobrze, że to jedynie 100 g miniatura, bo ciężko byłoby mi ją zużyć.
Ostatni kosmetyk z kategorii pielęgnacja, to już totalny bubel.
Mam tu na myśli odżywczo-balansujący żel pod prysznic marki Beaver z serii Tea Tree. Kosmetyk ten znalazł się również w listopadowym ShinyBoxie i zapowiadał się naprawdę ciekawie. Dowiedziawszy się, że zawiera olejek z drzewa herbacianego, spodziewałam się pięknego, świeżego zapachu herbaty, jednak zapach tego żelu nie ma z nią nic wspólnego prócz nazwy. Kosmetyk pachnie miętowo, jednak nie jest to rześki, piękny zapach mięty, ale taki, kojarzący mi się z tanimi miętówkami, które kiedyś sprzedawano na bazarach. W dodatku jego używanie wcale nie jest przyjemne, ponieważ żel zamiast pozostawiać uczucie miękkości i nawilżenia skóry, pozostawia ją suchą, wręcz skrzypiącą pod dotykiem.
W dodatku cena tego kosmetyku jest absolutnie nieadekwatna do jego jakości. Pojemność 50 ml, a więc travel size, została wyceniona w ShinyBoxie na 15 zł(!). Jest to oczywiście cena sporo wygórowana, ponieważ opakowanie o pojemności 600 ml kosztuje w granicach 45 zł. Nie zmienia to jednak faktu, że nie kupiłabym tego żelu.
Kolejne moje rozczarowania, to kosmetyki do makijażu.
W październikowej edycji ShinyBoxa znalazłam matową pomadkę marki Avon z serii Mark, w kolorze Irresistible. Pomadka ma naprawdę piękny kolor zgaszonej czerwieni, śliczny, owocowy zapach oraz estetyczne i ładne opakowanie. Niestety na tym kończą się jej atuty.
Pomadka ma przedziwną, musową konsystencję, która podczas nakładania, tworzy na ustach bardzo nieestetyczne grudki. Trzeba się solidnie namęczyć, aby się ich pozbyć, i aby szminka się nie zważyła. W dodatku jej aplikator jest mało precyzyjny i nabiera zbyt dużą ilość produktu. Może i jest komfortowa w noszeniu, ale jest to też najmniej trwała ze wszystkich matowych pomadek, jakie do tej pory używałam. Nie zastyga na ustach, więc migruje, rozmazuje się i szybko się ściera. Wystarczy chwila nieuwagi, aby „powędrowała” poza kontur ust.
W moim odczuciu, nie jest warta swojej ceny regularnej (32 zł). Być może inne kolory lepiej się zachowują, ale ten jest wielkim rozczarowaniem.
Buble i rozczarowania kosmetyczne – tusz do rzęs.
Ponieważ tusz Wonder’full Volume Colourist Mascara, marki Rimmel sprawdził się u mnie bardzo dobrze, postanowiłam wypróbować inny tusz tej marki, a mianowicie Wonder`full Mascara. Skusił mnie eleganckim, miedzianym opakowaniem oraz tym, że zawiera olej arganowy, który odżywia rzęsy. I chyba tylko ten efekt odżywienia rzęs uratował go przed kategorią bubel.
Ten tusz nie robi na rzęsach absolutnie nic, poza tym, że je przyciemnia i ładnie rozdziela. Nie pogrubia, nie wydłuża, za to w ciągu dnia lubi się osypywać z dolnych rzęs.
Dobrze, że kupiłam go w promocji, bo na pewno nie jest wart swojej ceny regularnej.
I czas na totalny bubel, a raczej buble w kategorii makijaż.
Satynowe cienie do powiek VIRTUAL, bo o nich mowa, znalazłam również w lipcowej edycji ShinyBoxa. Z racji tego, że za powrót do subskrypcji dostałam drugi egzemplarz tego pudełka, mam dwa kolory cieni: 005 Golden Caramel, czyli złoty beż oraz 006 Perfetto, który jest trupim odcieniem różo-fioletu.
Robiąc zdjęcia do tego wpisu, chciałam zrobić ich swatche, ale nie byłam w stanie uchwycić aparatem ich lichego pigmentu na dłoni. W momencie, kiedy Golden Caramel zostawia słabo widoczną, złotą poświatę, z odcieniem Perfetto nie da się zrobić absolutnie nic, ponieważ przy zetknięciu ze skórą po prostu zanika. Przez to, nie sposób je nałożyć na skórę, a o rozblendowaniu ich nie ma w ogóle mowy. W dodatku oba cienie koszmarnie się pylą, a wręcz się sypią.
Są to najgorsze cienie, jakie kiedykolwiek widziałam i absolutnie ich nie polecam.
Uffff… no to sobie ponarzekałam 😉
Koniecznie dajcie znać, jakie były Wasze buble i rozczarowania kosmetyczne ostatnich miesięcy. Będę wiedziała, do których kosmetyków podchodzić z dystansem, a które unikać szerokim łukiem 😀
Kurcze… Ja chyba ostatnio nie trafiłam na żadnego bubla. Albo nie pamiętam. Bo jak już trafiam, to od razu się go pozbywam. Aaa… Sorry, pamiętam… Żel Dove silk glow nutritium moistiure. Bo śmierdzi jak zepsuty ser. Poza tym fajnie nawilża, ma fajną konsystencję. No ale smród okropny. Rozczarował mnie też transparentny sypki puder Paese. Jest grubo zmielony, niefajnie się roluje po kilku godzinach. Niekomfortowo się nosi. Brak mu jedwabistości i satynowego wykończenia. Jest jak mąka krupczatka. No i tyle. Co do tego żelu o którym piszesz, to on nie będzie pachniał herbatą, bo drzewo herbaciane to nie krzew herbaciany. Olejek z tego drzewa pachnie mentholem. Trochę zaciąga też eukaliptusem. Ostry zapach. Dobry na zatoki. Ma silne właściwości antyseptyczne. Używam czystego olejku do kąpieli. 2-3 krople ma wannę. A w kwestii szamponu… Mi osobiście jeszcze nic z tej firmy nie podeszło. Skusiłam się na kilka produktów i wszystkie były kiepskie w moim odczuciu niestety. Więc omijam z daleka.
Zapach eukaliptusa lubię bardzo, ale ten zapach nie ma nic wspólnego z eukaliptusem :/ Z pudrów Pease uwielbiam ryżowy i bambusowy, zwykłego nie miałam, ale dzięki za ostrzeżenie 😀
No właśnie ryżowy mam na myśli Kochana. Dla mnie to niemal peeling ;/ lubię jedwabiste konsystencje takich kosmetyków. U mbie się ten kompletnie nie sprawdza. Choć kiedyś miałam ryżowy z innej firmy (nie pamiętam właśnie z jakiej) i był o niebo lepszy
Każda cera jest inna, więc trzeba po prostu testować i dobierać kosmetyki odpowiednie do jej potrzeb. Nic innego nie wymyślimy 😉
Cera cerą. Może się z kosmetykami lubić lub nie. Ale ten puder daje efekt tak paskudnego, płaskiego matu jak żaden. Dodatkowo ciastkuje z każdym znanym mi podkładem. Próbowałam go na 9 różnych. Żadnym nie gra
To ciekawe, bo u mnie sprawdzał się rewelacyjnie i też używałam go z różnymi podkładami.
No moje szczescie nic nie mialam z Twoich bubli, bede je omijac 😀
😀
W ostatnim czasie nie trafiłam na złe kosmetyki. Czytam najpierw opinie zanim cos kupie
A u mnie często bywa tak, że opinie o kosmetykach są super, a ja się nimi rozczarowuję 😉
szkoda, że trafiłaś ostatnio na tyle bubli 🙁 cienie, których nie można uchwycić na zdjęciu to porażka 😛
Powiem Ci, że dawno nie widziałam tak kiepskich jakościowo cieni :/
nic nie znam z tych kosmetyków i chyba całe szczęście 😀
Kto wie, może u Ciebie by się sprawdziły 😀
Dobrze, że nic mi się nie trafiło z tych rzeczy, o których pisałaś 😉
Nigdy nie wiadomo, czy u Ciebie by się nie sprawdziły 😉
Miałam już torchę kosmetyków z Syossa i często mi służyły, ale jedna ozywka Syoss odbudowująca trochę wysusza mi włosy ale to pewnie przez proteiny w niej zawarte:) Świetny blog, pozdrawiam 🙂
U mnie też inne kosmetyki tej marki dobrze się sprawdzały, tylko nie ten szampon 😉
Bardzo Ci dziękuję i również pozdrawiam serdecznie! 🙂
P.S. Możesz mi podać adres swojego bloga, bo na disqusie nie znalazłam 😉
Miałam, ale bardzo dawno temu ten tusz do rzęs, chyba dobrze się spisał, bo jak by był bubel to bym pamiętała. Reszty nie znam 🙂
A ja go nie polubiłam, a szkoda, bo zapowiadał się naprawdę fajnie 😉
Ten tusz Rimela swego czasu był moim ulubieńcem, dopóki nie poznałam innych marek – z wyższej półki.
Mnie ten akurat bardzo rozczarował, choć inne tusze tej marki bardzo lubię.
Dobrze wiedzieć co mam unikać :).
Czasem i taka wiedza jest potrzebna, choć kto wie, czy u Ciebie by się nie sprawdziły 😉
Z tego tuszu Rimmel też nie byłam zadowolona, a maska z Novex czeka w kolejce. 🙂
Z maskami Novex mam relację love-hate 😉
Mnie nie powalają, ale złe nie są. 🙂
Nie znam tych kosmetyków i jakoś nie potrafię sobie teraz przypomnieć, co mnei ostatnio rozczarowało. Chyba nic.
Ja to właśnie najbardziej lubię, kiedy kosmetyki się sprawdzają 🙂
Nie miałam żadnego z tych kosmetyków, ale to może dobrze 🙂
Czasem dobrze wiedzieć, na co warto uważać 😉
ten tusz rzeczywiście tez sie u mnie kiedyś nie sprawdził.
Mojej Mamie też się nie sprawdził, więc coś jest na rzeczy 😉
Ja tej maski Novex nawet nie otworzyłam i w sumie nie wiem teraz, czy chcę to zrobić 😀
A nóż, widelec się u Ciebie sprawdzi 😀
Widzę, że nie tylko ja nie lubię tej maskary 😀
No ja jej próbowałam dawać szanse, ale niestety ich nie wykorzystała 😀
Chyba nic nie miałam z Twoich bubli.
Może to i lepiej 😉
U mnie ten tusz także okazał się być kompletnym niewypałem, choć wiele osób go chwali
Ja go właśnie dlatego kupiłam, ale niestety ani mnie, ani mojej Mamie nie przypadł do gustu :/
Te maski Novex też mnie rozczarowały – nic specjalnego.
Mnie ta konkretna bardzo rozczarowała, ale arganową uwielbiam 😉